To już trzecia sesja z Kasią, lecz ta zdecydowanie najbardziej przypadła mi do gustu. Widać progres, jaki nastąpił od ostatniego spotkania. Dla porównania możecie zobaczyć poprzednie notki (1 i 2). Planowałyśmy tą sesję już od... stycznia? Jednakże ciągle coś stawało na przeszkodzie. Najpierw ja byłam chora (2 razy!), a potem wizażystka... lecz udało się. Po dwóch miesiącach planowania w końcu spotkałyśmy się w komplecie. Przygotowania do sesji poszły nam bardzo sprawnie. Iza wykonała makijaż, który nadał Kasi charakteru i zadziorności, Dominika zaś przygotowała cudowną, własnoręcznie robioną biżuterię. Ja natomiast użyczyłam swojej bandamki, ramoneski i spódnicy.
Zdjęcia przebiegły dość szybko. Nie wyszło wiele zdjęć. Na strychu było bardzo mało miejsca - musiałam się wręcz przeciskać, żeby zrobić chociaż kadr do kolan. A moją stałką mogłam pozwolić sobie jedynie na portrety. Zresztą nie jestem zbytnio przekonana do robienia zdjęć w pomieszczeniu. Zdecydowanie bardziej wolę światło naturalne, niżeli światła lamp.
***
Pozowała: Kasia Szulc.
Stylizacja: Ramoneska, bandamka i spódnica należą do mnie.
Miejsce zdjęć: Strych moich dziadków.
Make-up: Izabela Wiśniewska.
Biżuteria: Shanti Jewelry
Backstage z przygotowań do sesji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz